KISS - „Monster”

Mało który zespół może pochwalić się 100 milionami sprzedanych płyt i trwającą blisko 40 lat karierą. W latach 70. byli zaliczani do ścisłej czołówki hard rocka. Ich charakterystyczne kostiumy, make up na twarzach i cyrkowe popisy estradowe po dziś dzień stanowią wyróżnik grupy.

Taka płyta to jak wizyta starego znajomego. Dokładnie wiadomo, czego można się po nim spodziewać. Tyle, że od starego znajomego nie wymagamy żeby grał i śpiewał, ani się nie zastanawiamy się, czy jego nowy repertuar jest lepszy od starszego.

Niewątpliwym truizmem (nota bene niezwykle prawdziwym) jest stwierdzenie, iż KISS to nie tylko zespół muzyczny, nawet nie firma, a muzyczna korporacja. Robienie biznesu od zarania dziejów kapeli szło w parze z komponowaniem niezwykle melodyjnej, momentami drapieżnej, a momentami ckliwej i przebojowej hard rockowej muzyki, za którą legiony fanów na całym...

Na „Sonic Boom” kręciłem trochę nosem. Po długiej przerwie od płyty poprzedniej spodziewałem się kontynuacji drogi gdzieś w pogranicza dźwięków heavy. Zwrot w stronę klasycznego stylu grupy był chyba dla mnie zaskoczeniem, bo niby płyty fajnie się słuchało, a nawet miała kilka hiciorów, jednak nie zagościła na długo w moim odtwarzaczu.

Otwierający całość „Hell Or Hallelujah” ze względu na tytuł może niebezpiecznie kojarzyć się z Lordi. Spokojnie, amerykańskim przebierańcom daleko do tych ze Skandynawii, muzycznie też nie trzeba się obawiać eurowizyjnych koszmarów. Gorzej, że wcale nie czyni to z „Hell or Hallelujah” dobrej piosenki. Zespół niby się spieszy, ale niewiele z tego wynika....