Dziś, po jedenastu latach, Pelson rozciąga te wersy na cały album. Jest tytułowym bumelantem. Facetem, któremu niespecjalnie zależy na naprawianiu świata, nie mówiąc już o podbijaniu serc młodszych słuchaczy. Jeśli któraś z tych rzeczy mu się uda, to tylko mimochodem. A nuż ktoś postanowi być lepszym człowiekiem po tych trzydziestu słonecznych minutach?...
Po paru odsłuchach "Bumelanta" można stawiać w ciemno, że nie ma na scenie spokojniejszego i bardziej wyluzowanego rapera niż Pelson. Co jednak ważne - choć niewiele już musi, nadal sporo chce.